Cześć!
Wracam po dosyć długiej przerwie,
ale z racji natłoku obowiązków szkolnych nie miałam czasu na bloga.
Nie lubię stycznia - jak zawsze na początku semestru powtarzam sobie, że będę systematyczna
(bla, bla, ...),
ale przychodzi co do czego, semestr mija, a mi zawsze wszystko zostaje na styczeń :(
Na szczęście w czwartek semestr się już kończy..
Potem tylko sesja i znów powrót do błogiego, studenckiego życia.
Dobra, ale dziś nie o tym! Przez cały styczeń żyłam też inną sprawą i myślałam, że będę się miała czym Wam pochwalić, ale na razie wszystko stoi w miejscu i mam w związku z tym parę pytań do Was, bo może ktoś z Was jest w temacie ;)
Postanowiłam przygarnąć Kota, ale nie jakiegoś, tylko konkretnego, znalezionego na ulicy przez Dziewczynę, która zajmuje się takimi biedactwami. Kotki trafiają do domów tymczasowych, podczas gdy szuka się im właścicieli na stałe.
W sumie jakoś nie chciałam przygarniać nowego zwierzaka, bo mam już Kicię i Pieska, ale jednego Kotka tak mi było przykro, tym bardziej, że jest niewidoma i od grudnia nikt nie chciał Jej przygarnąć...
Ja i tak większość czasu spędzam w mieszkaniu mojego M., On zresztą też był chętny pomóc biednemu zwierzątku (jak i cała moja rodzina), więc postanowiliśmy Ją zaadoptować.
I nie myślcie, że to było takie "O! Przygarnijmy sobie kotka", tylko długo nad tym myśleliśmy, bo w związku z tym, że jest niewidoma, na pewno potrzebuje większej opieki niż zdrowe koty.
Więc w końcu, kiedy już było postanowione, zadzwoniliśmy do Pani, która została domem tymczasowym dla Kici.
I tu zaczęły się schody.
Nie wiem, czy ta Pani w ogóle chce oddać tego Kota czy co, ale sprawa toczy się już 3 tygodnie...
Najpierw była kwestia ściągnięcia szwów z oczka, nie wiem czemu my nie mogliśmy pojechać z nią na ściąganie szwów, ale w to już nie wnikam, więc czekaliśmy tydzień, bo umówić się od razu nie mogliśmy.
W końcu umówiliśmy się na oglądanie mieszkania, żeby Pani mogła zobaczyć jakie Kicia będzie mieć warunki.
Pani stwierdziła też, że weźmie ze sobą Kota, ale nam nie odda go od razu (nie wiem po jakiego grzyba, chciała Ją brać, skoro po pierwsze jest zimno, a po drugie koty nie lubią podróży w nowe miejsca, a co dopiero takie, które nie widzą).
W dzień wizyty, okazało się, że jednak Pani nie mogła przyjechać (w wyznaczonym przez siebie (!) wcześniej terminie), bo miała... urodziny wnuczka -.-'
A następnie tego samego dnia Kicia uderzyła się w oko i musi mieć teraz operację drugiego oczka, tak więc nasza adopcja, o ile w ogóle dojdzie kiedyś do niej, znów się przesunie, pewnie o miesiąc. (To jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo w końcu nie ma po co narażać ją na kolejny stres z jakim jest związana zmiana miejsca, skoro będzie operowana, ale można było ją oddać nam wcześniej...)
I już nie chodzi mi o to, że ja sobie postanowiłam mieć kota, tylko skoro ta Pani chce ją zatrzymać, to niech da to jasno do zrozumienia, skoro my chcemy Ją zaadoptować, bo nam przykro, że nikt Jej nie chce...
Tym bardziej, że Pani, która się tą całą akcją adopcji kotów zajmuje, bardzo się ucieszyła, że ktoś w końcu Kicię chciałyby wziąć.
Tym bardziej, że Pani, która się tą całą akcją adopcji kotów zajmuje, bardzo się ucieszyła, że ktoś w końcu Kicię chciałyby wziąć.
W dodatku oprócz niej są inne Koty-domowniki, które Ją odtrącają i biją Ją łapkami (tak mówiła Pani przez telefon!). Nawet wcale bym się nie zdziwiła, gdyby dostała w oczko od innego kota...
Z dnia na dzień Kicia coraz bardziej przyzwyczaja się do tamtego domu, a co za tym idzie, coraz trudniej byłoby jej się przyzwyczaić do nas.
I teraz sama nie wiem, czy odpuścić sprawę, czy co... Tyle się mówi o "nie kupuj zwierzątka, adoptuj...", czy jakoś tak. Ale skoro jest tak trudno zaadoptować.....?!
Dodatkowo jeszcze, na fb co chwilę pojawiają się nowe zdjęcia tej Kici, że jest do adopcji. Tak jakby ta Pani nie chciała jej nam oddać...
Sama nie wiem już co mam zrobić z tym fantem ;) Nawet nie wiedziałam, czy publikować tego posta, bo jak go piszę to wydaje mi się, że stwierdzicie, że jest durny i po co w ogóle to piszę?
Ale stwierdziłam, że może dowiem się czegoś od Was.
Może macie jakieś doświadczenia związane z adopcją zwierzaków?
I jak wygląda taka adopcja?
Bo mi się wydaje, że Pani z DT dla tej Kici, robi nas w balona!

Kochana to takie urocze, że chcecie adoptować chorą kicię. Mam bzika na punkcie zwierzaczków.
OdpowiedzUsuńmam 2 pieski i kotka. Jednego pieska adoptowałam 2 lata temu, a kicię 2 miesiące temu. Wszystkie kotki jakie były w schronisku były chore, a ja zawsze adoptowałam albo chorego zwierzaka, albo mniej urodnego, bo żal mi było że nikt go nie chce ( tak miałam z pieskiem, który chociaż urodą w ogóle nie grzeszy to jest najsłodszy na świecie :D) no i ostatnio wziełam tego chorego kotka. Ma koci katar, który wyleczyliśmy, ale wiadomo, że to choróbsko często wraca. Był też kotek niewidomy i przyznam szczerze, chociaż było mi go ogromnie żal, nawet przez głowę nie przeszła mi myśl, żeby go przygarnąć. Mam spory, piętrowy dom- a więc są schody. poza tym dwa inne zwierzaki w domu. Chyba by sie nie odnalazł w takim środowisku. Bardzo się cieszę, że są tacy ludzie jak Ty, którzy mają otwarte serca na takie biedactwa i chcą im pomóc. Ale sprawa z tym niewidomym kotkiem jest dziwna ;/ Jeżeli mogłabym Ci poradzić,to daj sobie spokój z tym kotkiem, im dłużej będzie tam siedział tym gorzej zaklimatyzuje się u was, koty nie lubią przeprowadzek, a co dopiero niewidome. Idź do schroniska zobaczysz ile zwierzaczków potrzebuje pomocy. Na pewno jakiś chwyci Cię za serducho :-)
nie ma takich doświadczeń... ale w tej sytuacji zwróciłabym się do kobiety zajmującej się adopcjami i poprosiła o wyjaśnienie sytuacji... opisałabym, jak ma się sprawa itd...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kobieta jakaś niezdecydowana, może nie chce się rozstać z tym kotkiem i tak zawraca głowę, sama nie wiem. ^^
OdpowiedzUsuńJeju, jak fajnie, że zainteresowaliście sie taką kicią. W sumie dziwna sprawa, że wrzuca fotki, a kotka nie chce oddać.. :/ Ja bym zapytała wprost i tyle, ile można czekać?
OdpowiedzUsuńBez spiny, są drugie terminy!;DD Oby Tobie i mi sesja poszła dobrze :)):*
OdpowiedzUsuńTo cudowne, że chcesz zaadoptować kotka, też uwielbiam zwierzaczki, ale mam tylko jednego pieska... Chciałabym więcej! :) Niestety rodzice nie są zbytnio za;c Z Twoim kiciusiem faktycznie jest trochę dziwna sytuacja... Nie umiem Ci doradzić, bo nigdy nie adoptowałam zwierzaczka. Poczekaj jeszcze trochę... :) Dziwna ta kobieta;/
nice post,thank you for share
OdpowiedzUsuńLets stay in touch?
http://me-poppy.blogspot.com/
Nie miałam do czynienia z taką sytuacją do tej pory. Rozumiem, że chcesz pomóc temu kociakowi i myślę, że to bardzo dobry pomysł. Na pewno lepiej, jeśli zaadoptujesz zwierzę, niż kupisz. Przykro mi, że spotyka Cię w związku z tym tyle problemów, ale czy nie będziesz żałowała jeśli odpuścisz? Myślę, że warto nadal się starać :)
OdpowiedzUsuńJA bym zostawiła sobie tego uroczego kotka :)
OdpowiedzUsuń